poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Ostatni początek

Ostatni początek*

Nie widziałam ludzi, bo nie widziałam siebie.
Zapomniałam i odrzuciłam wszystkie dłonie.

Trzeba uciec, żeby wrócić, jak już nic nie zostanie
i zbudować coś z niczego,
niczego ujemniejszego niż było na starcie.
Później gnać przez hebanowe noce niepowodzeń.

Zacznę od najwewnętrzniejszego* Ja
do cna wyzutego z Ja, pełnego pustki siebie.
Smutny złapiesz mnie za rękę
inaczej niż kiedy wszyscy patrzyli.

Jeszcze powrócimy do pierwotnej formy.
Uwierzysz mi i polecimy jak bociany.
Odetnę ci skrzydła, żebyś się już nie zmieniał.
Trzeba wrócić, by więcej nie musieć uciekać.


____
*Mam nadzieję, że nie będzie już więcej takich końców i takich początków. :)

*Wiem, że trudno przeczytać to słowo, ale nie mogłam znaleźć żadnego innego, które mogłoby pasować.

4 komentarze:

  1. Ale żeby tak komuś obcinać od razu skrzydła?

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc, to byłam pewna, że o to zapytasz. To takie trochę prowokacyjne miało być. Oboje nawzajem obcięliśmy sobie nasze bocianie skrzydła, żeby już więcej nie odlecieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcieliście być tylko dla siebie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to chyba o to chodzi, chociaż wiemy, że to minie. Zresztą te skrzydła są takie bardzo symboliczne i wydaje mi się, że niedługo wszystko się zmieni.

    OdpowiedzUsuń