środa, 8 grudnia 2010

Wspomnienia

Znalazłam na dysku jeden ze swoich wcześniejszych tekstów i na twarzy pojawił mi się uśmiech. Mimo wszystko i bez względu na wszystkich. :) Watro wspominać. Może to mało odkrywczy i skomplikowany utwór, ale mam do niego ogromny sentyment.
Troszkę zmieniłam tytuł i wstawiam :)



Szmaragd


Czasami wraca czysta zieleń
pod wpływem muzyki
albo białej poezji i wina.

Czasami zawracam
pod stary wiatr i patrzę
i milczę na ciebie aż trzeszczy.

Po ciepłych dłoniach
całe ciało mam w bliznach,
co łaskoczą nad ranem.

Najczęściej czuję czystą zieleń
na tle słodkich głupstw
na czubku nosa twoje usta.
Na czubku serca grad złych słów
na dnie uśmiechów zimy deszcz
wtedy budzę się krzycząc
i szukając twojej dłoni na policzku.
Później wracam z wiatrem,
przecież cię nie kocham.




Spojrzałam pozytywnie. :) Może to brak siły, by się wściekać... Nie wiem, ale cieszę się, że jest dobrze. :)

środa, 24 listopada 2010

Niestety stresu z każdym dniem coraz więcej, więc i biżuterii przybywa... :) Tworzenie biżuterii pozwala odstresować się i odprężyć... :) Polecam wszystkim :) i zapraszam do oglądania :)


Nr 1
zielone kolczyki :)









Nr 2
Bransoletka z czarnych koralików :))







Zdjęcia bransoletki nie są najlepszej jakości, ale mam nadzieję, że coś widać. :)

sobota, 20 listopada 2010

Pierwszy komplet :)

Jestem z siebie dumna, ponieważ wczoraj spod moich rąk wyłonił się mój pierwszy komplet biżuterii! :)) Dotąd robiłam tylko pojedyncze bransoletki lub kolczyki. Tym razem postawiłam na cały zestaw. :) Jestem szczęśliwa, włożyłam w to bardzo dużo pracy oraz czasu i w efekcie projekt mi się podoba. :)
Może nie jest zbyt skomplikowany, ale i tak strasznie mnie cieszy. :))
Niedługo będzie dostępny na aukcji na allegro... :)











środa, 17 listopada 2010

Wróciłam

Przez jakiś czas nie było mnie na blogspot.com - wszystko z powodu szkoły, jak zwykle... :) A raczej małych problemów w szkole, których trochę mi się nazbierało. Postaram się odpisać na wszystkie komentarze. :)

A dziś chcę pokazać małą bransoletkę. Dołączyłam ją do kolczyków, które kiedyś tu pokazywałam. :) Trafiły już do dwóch osób i cieszą się coraz większym zainteresowaniem. :)


Kolczyki wyglądały właśnie tak:


A to bransoletka. :)


Plany na bransoletkę były inne, chciałam użyć drutu pamięciowego, ale z powodu braku doświadczenia chyba kupiłam nieodpowiedni drut. :( Problem tkwi w tym, że kulki zaciskowe, które miały przytrzymywać koraliki na drucie, nie trzymają, a kulki fruwają po całym drucie. Może ktoś mógłby mi wskazać, gdzie zrobiłam błąd? Będę naprawdę wdzięczna. :)

PS. Zdjęcia niestety są trochę prześwietlone, koraliki są ciemniejsze niż widać na fotkach.

wtorek, 9 listopada 2010

Bez opamiętania

Powrót


Zdmuchnijmy
z porcelanowych skał
ludzki kurz.
Ramionami spojrzeń
otoczmy dusze drzew
sędziwie milczących.

Zszeptać, zcałować
ciszę z kropelek zaklętych
w spróchniałych czasach,
podsłuchać leśne szepty.
Tarcze skał skąpane
w alabastrach porannego słońca
fiołkami serc ubarwić.
Uratować pierwotne
nagie promyki wolności.



http://www.youtube.com/watch?v=WChBWhhESNE&feature=related










Źródło zdjęć - Internet


Jestem bez opamiętania zaczarowana naturą, szeptami lasów, łąk, dywanami z ziół i zapachem wiatru. Dusza mi się wyrywa do jakiegoś dzikiego zakątka, by zaszyć się przed całym światem. :) I coraz trudniej żyć w betonowym gąszczu... Wdychać opary matwych pojazdów...
Stąd ten tekst, może nie najlepszy, ale pochodzący z samego środka mojej duszy przepełnionej miłością i podziwem. :)

niedziela, 31 października 2010

Minte


Ponad chabrową chustą wody
niesie się pieśń prastarych nocy,
zapach mgły nad dusznym bagnem,
smak ziół kojących nimfie kształty.

Zasnęły w bezruchu listki miętowe,
skryły się w łodyżkach lśniące oczy.
Śmiechy zastąpił martwy szelest,
co serduszko płaczące pod łupinką tuli.



na fot. Mięta
(źródło: wujek google) :)

poniedziałek, 25 października 2010

Za dobra

Jedyną osobą, na którą możesz liczyć, jesteś ty sam...
Pomagasz wszystkim wkoło? - Nie, to niestety nie ma znaczenia.
:(

piątek, 15 października 2010

Ruiny


Przerażająco kolorowe
jakby w kontraście do ich
przerażająco szarego
zniknięcia.

Teraz wszytko już porosły
bezlitosne płaszcze pokrzyw.
I cieszą się, bo błyszczą malachitowo
jeszcze przez chwilę.


_____
Oczywiście zdjęcie pstryknięte jeszcze w wakacje. Ludzi, którzy tam mieszkali nie znałam, moja babcia słabo ich pamięta.
Kiedy byłam mała biegałam tam zbierać jeżyny. ;)

środa, 6 października 2010

Melodia

Pobrzmiewa w niej jeszcze
ich ciche tchnienie na lustrze
odbite, zmarwiałe łzy
karabinowym uśpione tonem.

Tańczą na porcelanowym
parkiecie z młodych żyć,
niedokończonych dzieł
jak nie do końca zeschły liść.

Kto przypomni oprócz niej
gdzie stół wiśniowy,
gdzie stara zastawa uboga
w jeden imbryk?

Na imbryku smuga krwi milcząca
zakryta kurzem martwych
wspomnień, tylko pieśń wieczna
głosem smugę odsłania.

Szopenowska czarno
śnieżna, czerwienią skropiona
melodia zmarłych wcześnie
zgasłych oczu, zbyt młodych na sen.

http://www.youtube.com/watch?v=ZOwP6k8fp0M

niedziela, 26 września 2010

Moczary


Mgła i dwa sczerniałe drzewa.
Mgła i z dwóch drzew gęsty las.
Świt zlękniony z wiatrem śpiewa,
naznaczony strachem świat.

Pod bagnistym głuchym niebem
śmierć rozpierzchła się jak mór,
przybył Ten zza bramy piekieł,
do tracenia nie ma dusz.


sobota, 18 września 2010

Jesiennie

Dzisiejszy dzień był tak piękny, że mimo kataru i bólu gardła wybrałam się na kolejne poszukiwania czegoś ciekawego. Niewiele znalazłam, pstryknęłam kilka zdjęć, które niewiele przedstawiają i niewiele z nich opublikuję... :)
Mimo wszystko znalazłam to, czego szukałam od jakiegoś czasu... :)
Wyrównaj z obu stron1. Ujął mnie ten mały letni akcencik nieśmiało
wyglądający spomiędzy pożółkłych liści. :)


2. Kolory :)


3. Wstawiam to, bo pierwszy raz drzewa są na górze a niebo jest na dole. Może niebo naprawdę jest na dole?



4. Za tymi drzewami daawno temu mieszkały czarownice. :)


5. A teraz coś, czego szukałam. Przyznam, że dobrze się ukryły, ale a szczęście je dojrzałam. :)


6. Mam zaszczyt ogłosić, że po żmudnych poszukiwaniach w końcu znalazłam orzechy! :)
A jakby tego było mało...


7. ... razem z orzechami chowały się też jabłka! :)

Muszę przyznać, że polubiłam jesień. :)) Przecież gdyby nie jesień, nie byłoby zimy... :)

piątek, 17 września 2010

Terapia

Plącze mi się i rozmywa:
jestem betonowa,
czy bardziej prawdziwa?

Jak powrócić na swój okręt
w dwa dni kruche i noc jedną?
Dnia trzeciego nowy obłęd.

piątek, 10 września 2010

Braku weny ciąg dalszy.

Zmęczone dziecko wróciło do domu na weekend i zorientowało się, że odkąd zaczął się rok szkolny, w jasnowłosej głowie nie było ani śladu weny. Zupełny brak. I co tu poradzić?
Na szczęście na przeładowanym dysku znalazło się kilka ciepłych zdjęć pstrykniętych jeszcze w sierpniu. :) (Chyba wszystkie zdjęcia wyglądają lepiej w powiększeniu).
Sierpień... Kiedy to było? A kiedy będzie następny?



Zdj nr 1. to uśmiechnięty kwiatek z ogródka, którego dzisiaj już pewnie nie ma. Ostatni wakacyjny promyczek.





Zdj nr 2.
Pan Plamiasty i pani Muszka, która koniecznie chciała być sławna. :)) Nie miałam serca wyrzucić jej z kadru, więc została. :)





Zdj nr 3.
Foksik, który pierwszy raz dał się złapać w obiektyw! :) No i kawałek mnie w niewyjściowym dresiku. :))





Ostatnie zdj nr 4. - "Perspektywa". Bo czy ta nasza na pewno jest dobra? Może patrzymy zbyt daleko, omijając piękno, które jest niespodziewanie blisko...

środa, 25 sierpnia 2010

Porcja kolczyków :)

Od jakiegoś czasu moje pudełko ze "skarbami" zerkało na mnie błagalnym wzrokiem, gdy tylko znalazłam się w pobliżu. :) Dlatego w końcu je otworzyłam i znowu się wciągnęłam. :)
Oto efekty:

1. Wisienki, póki jeszcze słońce nie świeci jesiennie :))




2. Masa perłowa - kolczyki, które zamarzyła sobie moja siostrzyczka. :)




3. Księżycowe perełki :)



Jak na razie nic specjalnego, ale mam nadzieję, że następne będą lepsze. Ta koralikowa mania jest bardzo wciągająca. ;))

niedziela, 22 sierpnia 2010

Zielona girlanda


Zielona girlanda,
a biały wianeczek,
zdejmcie Kasi wianek,
nałóżcie czepeczek!



Od babci :))
Może kiedyś... :)

piątek, 20 sierpnia 2010

Zachód słońca

Wybrałam się z moim pieskiem nad staw... :) Jego tez chciałam uchwycić, ale niestety jest bardziej ruchliwy, niż zachód słońca. :) (Zdj. wygląda lepiej w powiększeniu.)

http://www.youtube.com/watch?v=IvxeRz0BhlM


czwartek, 5 sierpnia 2010

Danusia

-Danusia, wstawaj! – dziewczynka usłyszała tubalny głos cioci Wioli.

Uniosła rozczochraną głowę i rozejrzała się dookoła. Wszystko było na swoim miejscu: kufer pod ścianą, stół, ławy, pstrokaty pająk pod sufitem.

- Stało się co, ciociu?

- Czas krowy wygonić w leszczynę. Jasio pasł ostatniej niedzieli. Dziś twoja kolej – odparła.

Danusia natychmiast wyskoczyła z łóżka i naciągnęła ubranie na chudziutkie ciało. Bystre zielone oczy wyglądały spod czarnych kędziorków. Dziesięciolatka do złudzenia przypominała swoją matkę. Takie same wąskie usta, takie same chude policzki. Nos miała nie zbyt długi, lecz dość szeroki u dołu i zakończony niewielką kulką, jak wszyscy z rodziny mamy.

Na stole czekała szklanka spienionego mleka i pajdka chleba posmarowana dżemem z truskawek. Jeszcze w zeszłym tygodniu Danusia dostała dwie kromki, ale we wsi nastała bieda. Ziemniaki, zboże, buraki… Ludzie musieli wszystko oddawać Niemcom. Zbiórka była na placu w sąsiedniej wsi.

Zanim zjadła śniadanie, pomodliła się i ochlapała twarz lodowatą wodą, którą naszykowała jej ciocia. Dobra z niej kobieta, szkoda, że wdowa. Wycierpiała się, biedaczka, jak jej męża, Józka, zabrali Niemcy i rozstrzelali.

Przez otwarte drzwi widać było ojca przemykającego po podwórku. Danusia złapała chleb w dłonie i pobiegła do niego. Po chwili pędziła już trzy łaciate w stronę błyszczącego od rosy pastwiska.

Na niebie nie było ani jednej chmurki. Promienie słoneczne oświetlały złociste kłosy zboża, które bujały się na lekkim wietrze. W oddali majaczyła się rozległa dolina, gdzieniegdzie usiana drobniutkimi kwiatkami. Tam, gdzie podchodziła woda, dumnie żółciły się kaczeńce.

Minęła dolinkę i zbliżyła się do leszczyny. Przysiadła pod drzewem. Obserwowała, jak leniwe krasule, chciwie wywijają językami. Przymknęła oczy. Przyjemne ciepło zaczynało lać się z nieba, ponieważ słońce szybko sunęło ku zenitowi. Wydało jej się, że jest nad błękitnym jeziorem i łowi z ojcem ogromne ryby. Będzie wielka kolacja, a resztę mamusia schowa na później.

Ocknęła się i rozejrzała dookoła. Polanka była zupełnie pusta. Spojrzała w bok i podskoczyła, jak oparzona. Krowy zadowolone buszowały w zbożu. Chwyciła kijek i pospiesznie nagoniła je na pastwisko. Miała nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Tatuś nie byłby zadowolony…

Spojrzała na niebo. Słońce było już dość wysoko, wyglądało na wpół do jedenastej. Lenistwo wzięło górę nad rozsądkiem.

- Bzz… Bzz… - wydała dźwięk podobny do tego, który wydają gzy. Zachichotała - krowy podwinęły ogony.

- Bzz… Bzzz… - spróbowała jeszcze raz.

Podziałało, krasule zaczęły gzić się na dobre. Z ogonami w górze ruszyły pędem w stronę gospodarstwa. Danusia biegła za nimi udając zdenerwowaną.

Po obiedzie z krowami poszedł Jasiek. Dziewczynka usłyszała, że tato ma jechać sąsiedniej wsi po przeznaczone dla Niemców ziemniaki, które trochę już podgniły. Podobno ludzie wybierali co lepsze. Uparła się, że pojedzie z nim.

Wsiedli na wóz i ruszyli szerokim gościńcem. Po obu stronach drogi wznosiły się wysokie jesiony, tworząc jaskrawozieloną liściastą kopułę. W miarę jak zbliżali się do wsi, drzewa stały w coraz większych odległościach od siebie. W końcu wjechali między pierwsze domy. Po kilku minutach ojciec zostawił konia przed placem, na którym wznosił się wysoki kopiec. Kilka osób rozgrzebywało podgniłe ziemniaki. Parę metrów dalej na łagodnym wzniesieniu górował biały kościół parafialny. Mama opowiadała, że kiedyś była to cerkiew prawosławna. Niedaleko wysokiej świątyni mieściła się dzwonnica, która zupełnie do niej nie pasowała. Dach miała niski, a mury sprawiały wrażenie ciężkich. Została dobudowana dopiero niedawno.

Nagle rozległ się głuchy warkot. Wszyscy zamarli.

- To Niemcy! Teraz to nas rozstrzelają… - wyszeptał tato i cały pobladł.

Na placu zapanował trwożny chaos. Ludzie czym prędzej rozpierzchli się we wszystkie strony. Danusia pobiegła pod górę w stronę kościoła. Przewróciła się i przez chwilę leżała przyciśnięta twarzą do ziemi, czekając na strzał w plecy. Serce waliło jej, jak oszalałe. „To już koniec”, pomyślała i poczuła ciepłą łzę płynącą po policzku. Kropelka wylądowała w ciepłym piasku. Po chwili dziewczynka podniosła głowę i spojrzała za siebie.

Koło kopca została tylko starsza kulawa kobieta, która nie zdążyła uciec. Podszedł do niej wysoki żołnierz odziany w mundur i przyjrzał się uważnie ziemniakom.

- Gut, gut. – Pomachał ręką. – Bierzcie je sobie. Wszystkie zgniły.

Ale nikt już nie chciał zbierać ziemniaków. Nikt tego dnia nie myślał już o jedzeniu.


_________


Tę historię usłyszałam dzisiaj od babci. Danusią była właśnie ona.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Ostatni początek

Ostatni początek*

Nie widziałam ludzi, bo nie widziałam siebie.
Zapomniałam i odrzuciłam wszystkie dłonie.

Trzeba uciec, żeby wrócić, jak już nic nie zostanie
i zbudować coś z niczego,
niczego ujemniejszego niż było na starcie.
Później gnać przez hebanowe noce niepowodzeń.

Zacznę od najwewnętrzniejszego* Ja
do cna wyzutego z Ja, pełnego pustki siebie.
Smutny złapiesz mnie za rękę
inaczej niż kiedy wszyscy patrzyli.

Jeszcze powrócimy do pierwotnej formy.
Uwierzysz mi i polecimy jak bociany.
Odetnę ci skrzydła, żebyś się już nie zmieniał.
Trzeba wrócić, by więcej nie musieć uciekać.


____
*Mam nadzieję, że nie będzie już więcej takich końców i takich początków. :)

*Wiem, że trudno przeczytać to słowo, ale nie mogłam znaleźć żadnego innego, które mogłoby pasować.

środa, 21 lipca 2010

Pierwsze kolczyki!

W końcu się zebrałam i zamówiłam trochę koralików, jakieś szczypce, bigle itd. Usiadłam i zaczęłam kombinować. :) Nie wyszły do końca tak, jakbym chciała, ale to dopiero początek przygody z biżuterią. Pierwszy raz miałam w dłoniach te śmieszne szczypce. ;) Najwięcej zachodu było z robieniem zdjęć, bo ze mnie jest taki fotograf za trzy grosze... :)
Oto owoce mojej pracy :)


Czarne kropelki



Błysk wakacji

środa, 14 lipca 2010

Szafirowe serca

Gwiazdowe blaski wirowały po ciele
tak błękitnym jak powieki morza.
Z niego wstała wodna dama odziana
w lśnienia miesiąca, jak zimowa zorza.

Skłoniła się falom, spienionym matkom,
sieć srebrnych włosów odgarnęła z twarzy
i ruszyła szumiącym brzegiem
na nocny spacer po wilgotnej plaży.

Spoczęła na skale niczyjej, jak ona.
Po chwili zagrały na piasku kopyta
- koń śnieżnej maści z rogatym czołem
samotna dusza pod skórą ukryta.

Dwa bratnie serca, szafirowe i ciche
kilka iskier radości przypłaciły łzami,
bo morskie matki zrodziły i zgarnęły
w jednej chwili córkę pod wodne bałwany.

piątek, 9 lipca 2010

Na dobry początek.

Rozpoczynam blogowanie na blogspot.com, w związku z tym umieszczam jeden z moich wierszy. Właśnie w takim nastroju dziś jestem. :)


Biały kruk


Lubię twój uśmiech, kiedy się budzisz

i nie wiesz, że ktoś patrzy.

Lubię siedzieć na gałęzi za gwiazdową szybą

jak biały kruk wpatrywać się w promienie

- uśmiechnięte iskry twoich dłoni.

Spać w tych obrazach,

patrzeć i cichutko wzdychać,

żeby nie obudzić swoją pół-obecnością,

nie naruszyć sennego kwiatu,

żeby nie nakruszyć miłości

na czyściutkie prześcieradło twoich myśli.


Później odlatuje w pusty chłód

zanim skrzydła odmówią posłuszeństwa.